Panna Nikt

Gdzieś naprawdę nie wiadomo gdzie mieszkała z mamą dziewczynka. Nie duża, nie mała, samodzielna i bardzo zaradna. Szczęśliwa i nieszczęśliwa, kochana dziwną miłością, poniżana.

W jej życiu nie było miejsca na złość, gdyż wiedziała, chociaż nie wiadomo skąd, że jest to złe uczucie, którego nie można okazywać, ponieważ można zostać ukaranym albo zranić kogoś, sprawić, że będzie mu przykro. A tego nie chciała.

Ta dziewczynka zawsze była bardzo zła na siebie. Uważała, że nie jest wystarczająco dobrą uczennicą i córką. Nie potrafiła sprawić, żeby jej mama była z niej dumna. Była bardzo zła na siebie, że nie zasługiwała na pochwały i słowa uznania ze strony swojej mamy. Zawsze była uległa i grzeczna, robiła wszystko co jej kazano, choć w środku coś krzyczało, że nie chce taką być. Nie mówiła co myśli i czuje, bo nikogo to nie interesowało. Bała się, że gdy się zezłości i powie to co myśli, usłyszy słowa, które ją zranią i poniżą. I nie znajdzie odwagi, aby na nie odpowiedzieć.

Mała Nikt urosła i stała się większym Nikim, a w środku coraz częściej skrywała złość. Kiedy się złościła, milczała, bo ciągle bała się kary. Panna Nikt chowała swą złość, coraz głębiej i głębiej, a ona zmieniała się z piasku w kamień, z kamienia w głaz, który ciążył coraz bardziej. Nikt, już nie wiedziała co czuje. Doświadczała jedynie, narastającego w środku niej napięcia, które mogła rozładować zadając sobie ból. Nawet nie podejrzewała, że tak naprawdę czuje złość.

Już panna Nikt, była jak nikt, jak ktoś, kto jest, ale go nie ma. Z poczuciem winy i złością w środku, karała się często, myśląc, że zawiodła wszystkich swoim postępowaniem. Kamień złości z czasem stawał się coraz większy i coraz bardziej ukryty.

Pewnego dnia panna Nikt poznała pana nikt, który sprawił, że stała się jeszcze mniejsza, bez prawa do wyrażania siebie i swych emocji. Musiała zawsze przytulać swego pana i mówić, że go kocha, choć złościło ją to i czuła do siebie obrzydzenie. Pomimo tego, robiła to, ponieważ bała się jego złości. Bała się powiedzieć mu, jak jest jej źle. Bała się wyśmiania i złośliwych, poniżających komentarzy.

Pan nikt lubił się złościć na panią Nikt, a ona ze strachem czekała na kolejny wybuch jego złości, pretensji, wyrzutów i poniżania. Mimo, że rosła w niej złość, nie wyrażała jej wobec pana nikt. Kierowała ją na samą siebie, karząc siebie za to, że nie potrafi odpowiedzieć lub sprzeciwić się panu nikt.

Pewnego dnia pani Nikt postanowiła zostawić pana nikt i odejść, ale z tym również miała problem. Bardzo złościła się na siebie i obwiniała za brak zdecydowania i nieumiejętność podejmowania decyzji. Pani Nikt czuła coraz większe coś, ale już nie wiedziała co. Wiedziała natomiast, jak bardzo nienawidzi siebie za to, że nie potrafi odejść od pana nikt.

Pani Nikt i pan nikt mają dzieci, które są wspaniałe, mądre, kochane i dobre. Pan nikt nigdy ich nie szanował i źle je traktował. Ale głupia pani Nikt bała się coś powiedzieć i choć ją to bolało, pozwalała, aby pan nikt źle traktował jej dzieci. Złościło ją to ogromnie, ale bała się coś powiedzieć. Czuła okrutny ból, gdy patrzyła na to, co się dzieje. Przekonywała dzieci, żeby milczały i robiły to, co trzeba, to pan nikt nie będzie się złościł. I tak było.

Pani Nikt robiła wszystko, żeby tylko nie rozzłościć pana nikt. Krzyczała na dzieci, gdy czuła się bezradna i gdy rosło napięcie w domu. Tylko na swoje dzieci pani Nikt potrafiła krzyczeć i być zła, bo tylko ich się nie bała.

Pewnego dnia pani Nikt, razem z dziećmi, uciekła od pana nikt. W pośpiechu i z obawą, że zostanie złapana.

Od tego momentu przestała oglądać się za siebie, ze strachem śpieszyć się do domu, czekać w napięciu na kolejny wybuch złości i poniżenie ze strony pana nikt. Zaczęła częściej się uśmiechać i ze spokojem patrzeć w przyszłość.

Tak naprawdę Pani Nikt już nie ma, bo przestała się bać….

Katarzyna